R.K. i R.K. Roman Kravczenko i Ryszard KarczmarskiRoman – Ukrainiec z Krymu i Ryszard – Polak z Wybrzeża.
Roman, którego ukochaną ziemię ojczystą Bakczysaraj opisywał w swoich Sonetach Krymskich nasz narodowy wieszcz Adam Mickiewicz oraz Ryszard urodzony w Gdyni – kochający morze i żagle.
Ich losy splotły się na Lubelszczyźnie, gdzie obydwaj odnaleźli swoje miejsce na ziemi. W przypadku Romana, nie z wyboru, lecz w wyniku trudnych zawirowań życiowych. Wiele wskazuje, że obydwaj są tu szczęśliwi. Ich wspólny projekt fotograficzny, którego owoce możemy dzisiaj podziwiać jest świadectwem rzadko spotykanej wrażliwości na piękno krajobrazu. Odmienne, a jednocześnie doskonale uzupełniające się sposoby rejestracji pejzażu Krymu są niewątpliwie bardzo ciekawą formą dialogu dwóch artystów fotografików. Obydwaj posługują się na co dzień nieco odmiennymi, archaicznymi technikami fotograficznymi. Roman często sięga po mokrą płytę kolodionową – Ryszard po kamerę otworkową.
Jednak to nie przeszkadza im we wspólnej, bardzo jednolitej wypowiedzi przez fotografię. Wręcz przeciwnie. Ich pozornie odmienna interpretacja pejzażu, we wspólnej wypowiedzi stanowi spójny przekaz.
Nie czuję się krytykiem sztuki fotograficznej, z którego opiniami należy się liczyć. Tak samo jak Roman i Ryszard – jestem fotografikiem. Kryteria moich opinii są określane indywidualną wrażliwością. Tak więc niech fotografie „bronią się same”. Bez zbędnych interpretacji i sugestii. Uda im się to z łatwością.
Chcę podzielić się jedynie moją refleksją. Dotyczy ona przyjacielskiej relacji autorów, niż stricte materii fotografii.
Proszę nie posądzać mnie o egzaltację, jednak pozwolę sobie stwierdzić, że dzisiejszy świat potrzebuje spójnej wizji. Szczególnie teraz, kiedy to Ukraina przeżywa ciężkie chwile.
Historie naszych narodów powinny skłaniać nas do łączenia się i wspierania
w trudnych chwilach. Tym bardziej cieszy, że Fotografia staje się jedną z płaszczyzn tworzenia przyjacielskich, czy wręcz braterskich więzi.
To niewątpliwie olbrzymia wartość dodana tego projektu.
Mariusz Paweł Mazur, ZPAF, AFRP, AFIAP
Roman Krawczenko
r. w 1957 r., fotografik, historyk, dziennikarz
Pierwszy na Ukrainie fotograf-ambrotypista,
odtworzył metodę „mokrej płyty kolodionowej” “Wet
Plate Collodion processes” wynaleziony i opublikowany przez
angielskiego uczonego Frederika Skotta Archera (1813-1857)
w 1851 roku.
Odtworzył sposób fotografowania i
archiwizacji obrazu za pomocą kolodionowej warstwy na szkle nosi nazwę
ambrotypii “ambrotypes” (od greckiego słowa ambrotos
– nieśmiertelny), została wynaleziona w 1854 roku przez Jamesa Ambrosa
Cuttinga.
W październiku 2009 wydany został
album 51 fotografów z 13 krajów i 3 kontynentów stosujących metodę mokrej płyty
kolodionowej ( The Wet
Plate Collodion Day Book 2009), m.in. prace Romana Krawczenki.
Ryszard Karczmarski
Urodzony w 1957 roku w
Gdyni, absolwent Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Mistrz
fotografii. Członek Fotoklubu Ziemi Chełmskiej oraz Związku Polskich Artystów
Fotografików – prezes Okręgu Lubelskiego ZPAF. Żeglarz i podróżnik. Autor wielu
wystaw, pokazów i warsztatów fotograficznych w kraju i za granicą, m.in.: w
Armenii, Szwecji, Holandii, na Litwie, Białorusi oraz Ukrainie. Od 2000 roku
realizuje projekty z użyciem camery obscury. Autor albumu fotografii wykonanych
w technice otworkowej Dotyk światła(2005). Prowadzi
Galerię Atelier w Chełmie.
„Krym niedokończona podróż”
W listopadzie 1824 roku
Adam Mickiewicz przyjeżdża do Petersburga. Od tego momentu rozpoczyna się
trwające do końca życia wygnanie poety. Na przełomie 1824 i 1825 roku wyrusza saniami do Odessy. Tam
rodzi się jego płomienny romans z Karoliną Sobańską, kochanką generała Jana
Witta. W gronie poznanych niedawno osób poeta uczestniczy w podróży na
Krym. W wyprawie biorą udział:
Karolina Sobańska, generał Witt, Henryk Rzewuski i entomolog Boszniak.
Mickiewicz podróżuje stepem, żegluje okrętem, wspina się po górach. Opisywane
krajobrazy ukazuje w różnych porach dnia. Krajobrazy są niezwykle dynamiczne.
Podróży towarzyszą silne emocje. Piękno egzotycznej krainy, które widzi, podziwia i opisuje ani na chwilę nie tłumi
dojmującej tęsknoty za Litwą. Owocem tej wyprawy są „Sonety krymskie”
Wystawa,
która macie Państwo okazję obejrzeć jest wspólnym dziełem Polaka - Ryszarda Karczmarskiego i Ukraińca mieszkającego do trzydziestu lat na Kryme -
Romana Kravchenki. Pomysł wspólnego projektu,
fotograficznej podróży, szlakiem Adama Mickiewicza zrodził się w 2012 roku w
Chełmie, a zrealizowany został rok później, gdy Karczmarski gościł w Bakczysaraju
u swojego ukraińskiego kolegi. Obaj fotograficy wyruszyli w podróż
zainspirowani najwybitniejszym dziełem polskiej liryki - „Sonetami krymskimi”,
a dokładniej mówiąc, pięcioma utworami z tego niezwykłego cyklu.
Ta
niecodzienna wyprawa miała służyć odnalezieniu miejsc, motywów i wzruszeń,
które okazały się ważne dla przyszłego romantycznego wieszcza. Szlakiem mistrza
Adama podróżowało już wielu. Do ich grona należał choćby badacz literatury,
Wacław Kubacki, autor książki
„Z Mickiewiczem na Krymie”. Wśród wielu jego ciekawych opowieści na szczególną
uwagę zasługuje relacja z poszukiwań
owego burzanu, którego połacie porastały wielkie przestrzenie. Nikt z
miejscowych nie potrafił pokazać tej tajemniczej rośliny poza najstarszą
kołchoźnicą wywiezioną przez Kubackiego wojskowym samochodem w step. Wyprawy na
Wschód organizowano po to, by na własnej skórze odczuć egzotykę orientu. Dla
romantyków podróż bywała także celem samym w sobie. Podróżowanie w sensie
przestrzennym było tylko pretekstem do podróży w głąb siebie. Miało także walor
metafizyczny. Przekonanie o jedności wszechrzeczy prowadziło twórców tamtej
epoki do wiary w to, że poznanie natury pozwala poznać nie tylko samego siebie,
ale także samego Stwórcę.
Sonet
jest najbardziej wyrafinowanym gatunkiem lirycznym. Istnieje w dwóch odmianach:
włoskiej i francuskiej. Składa się z dwóch strof opisowych i dwóch strof
refleksyjnych. To oczywiście tylko niektóre cechy tej formy poetyckiej. Od
czasów Petrarki sięgali po nią tylko najwybitniejsi poeci. Pierwszorzędni
twórcy trzeciorzędni przezornie i
rozsądnie wybierali formy łatwiejsze, lepiej kamuflujące niedostatek talentu.
Z
tomem „Sonetów krymskich” dwaj zaprzyjaźnieni artyści ruszyli więc w podróż do
Bakczysaraju, Roman uzbrojony w cyfrowa lustrzankę, Ryszard w ulubioną przez
siebie drewnianą kamerę otworkową. Dwugłos na temat sonetów od samego początku
podlegał silnemu zróżnicowaniu. Wybór
narzędzia bywa bowiem dla artysty prawie wyborem światopoglądowym.
Czarno-białe fotografie wykonane lustrzanką dają efekt bardzo realistyczny.
Obrazy na całej powierzchni wypełnione są masą precyzyjnie oddanych szczegółów,
epatują widza natłokiem informacji. Camera obscura, czyli drewniana
skrzynka z maleńkim otworem zamiast obiektywu, skutecznie redukuje ilość
informacji, szczegóły są rozmyte, toną w barwnej poświacie. Spojrzenie jednego
fotografika jest bardziej realistyczne, drugiego – pełne emocji,
niekontrolowanych wzruszeń. I taki był zamysł wystawy. Pokazać Bakczysaraj i
jego okolice z dwóch różnych perspektyw, bez tłumienia indywidualnych punktów
widzenia. Słuszność wyboru koncepcji wystawy potwierdzają same sonety. Oto
bowiem w utworze Widok gór ze stepów Kozłowa” mamy do czynienia z dwoma
bohaterami lirycznymi. Pielgrzym to przybysz z dalekiego kraju, Mirza
to krymski szlachcic. Jeden, przepełniony zachwytem, mnoży metafory
opisując to, co widzi po raz pierwszy w życiu. Drugi, wychowany na Krymie,
nazywa po imieniu to, co zna od dzieciństwa. Pielgrzym pyta. Mirza objaśnia.
Jeden patrzy sercem, drugi zachowuje racjonalny dystans. W kulminacyjnym momencie
Pielgrzym, który jest genialnym poetą i potrafił do tej pory nazwać wszystko
wypowiada tylko jedną samogłoskę: a! Staje się ona wyrazem bezsilności wobec
piękna Krymu.
Historia
„spuszczona z łańcucha” dopisała do wystawy nowy kontekst. Roman Kravchenko,
opowiadając o swoich zdjęciach, ze ściśniętym gardłem mówi:
-
To było zrobione z mojej działki, za plecami
stał mój dom...
Jak niegdyś polski poeta na Krymie, tak on dzisiaj w Polsce jest
politycznym wygnańcem. Na Krymie zostawił cały dorobek swojego życia, prawie
wszystko, co było dla niego ważne. Do Polski przywiózł tylko walizkę ze
sprzętem, który pozwala mu robić z pasją unikalne fotografie na szkle, ambrotypie.
Dariusz Kostecki
prace: