Aneta Janczak
cykl : promotor /Wojciech Sternak/
wernisaż 17.10.2014 /piątek/ godz. 18:00
Cykl
fotografii „Uobecnione cienie” autorstwa Anety Janczak nie pozwala przejść
obojętnie. Zdjęcia nie są proste, słodkie i lekkostrawne – przeciwstawiają się
estetyce kolorowych pisemek i natarczywych, wygładzonych do granic absurdu
billboardów.
Prezentowane
zdjęcia przyciągają swoją oszczędnością formy oraz gry ciemności z bielą ciała
oraz twarzy-maski. To, co chyba
najbardziej wzbudza emocje to
poczucie bycia na krawędzi. Mroku i światła. Gestu i bezruchu. Życia i śmierci.
Pewności i zwątpienia. A wreszcie – wielowiekowej tradycji i nowoczesności.
W
fotografiach Anety Janczak znajdujemy bardzo silne nawiązanie do teatru Butō – japońskiej techniki tańca powstałej z
połączenia tradycyjnego teatru japońskiego i zachodniego tańca nowoczesnego, choć tak naprawdę
w niezwykły sposób wymykającego się jednoznacznej definicji.
Podobnie „Uobecnione cienie” – migotliwie wymykają
się prostej interpretacji,
pozostawiają widza wobec konieczności samookreślenia się wobec własnej
przemijalności, chwili refleksji nad tym gdzie jesteśmy. Stawiają pytania o
naszą postawę wobec konfrontacji z dostrzeżonym cieniem – zwłaszcza, gdy uobecnia się w zwierciadle
naszej codzienności.
Wojciech Sternak
Aneta Janczak słuchaczka II roku na specjalności fotografia
Lubelskiej Szkoły Sztuki i Projektowania.
wystawy:
- Indywidualna
„Uobecnione Cienie” w ramach projektu „Hanno” Wojciecha Sternaka w ACK
UMCS Chatka Żaka/KIOSKArt.
Na fotografiach przedstawiam pewien aspekt egzystencji
człowieka będącego na krawędzi, wyniszczonego, jest to dialog pustej
przestrzeni z ciałem, które znajduje się na progu śmierci, lecz nie przekracza
tej granicy ostatecznie, a jedynie doświadcza obecności własnego istnienia, starając się tym samym
odnowić pierwotną więź, nie tylko z
życiem, ale też z bliskimi, którzy już odeszli. Kazuo Ohno twierdził, że: Wszędzie znajduje się proch [...]. Ja sam
także składam się z popiołu, który stapia się w jedno z moją duszą. Prochy są
jedynie wskazówką, która ma nam pomóc zgłębić, kim naprawdę jesteśmy. A jednak
należy raczej wyobrażać nas sobie nie jako czysty popiół, trzeba wierzyć, że
nie składamy się z niczego. Jesteśmy nie-ciałami złożonymi z prochu.
Człowiek przyjmując tu określoną postawę, udaje się w podróż
w głąb samego siebie, wyzbywając się ograniczonego myślenia w kategoriach i
normach narzucanych mu przez społeczeństwo. Wychodzi na spotkanie z własnym
(ja), zagląda tuż pod “maskę” którą nosi na co dzień. Moim zdaniem każdy
nieporadny lub też bardziej wysublimowany ruch ciała jest tu wołaniem do życia.
Ponieważ człowiek doświadczając
cierpienia fizycznego, czy też psychicznego,
zostaje otoczony przez pustkę i ciemność,
tak naprawdę to z kim musi zmierzyć się w pierwszej kolejności, jest on sam. Dlatego w sposób bardziej lub mniej
świadomy wchodzi jedynie w interakcje z wytworami własnego umysłu. Długotrwałe
przebywanie w ciemności sprawia, że rzeczywista tożsamość człowieka zanika,
traci on punkt odniesienia, który daje mu potwierdzenie tego kim jest? Czy nadal
istnieje? Zaciera się wyraźna granica pomiędzy człowiekiem, a tym, co go otacza.
Butoh, z premedytacją odziera człowieka ze złudzeń na temat
tego kim jest naprawdę. Inicjując w nim cykl przemian pozwala dotknąć własnej
ułomności, czyli tego ”czegoś”, co kryje się we Freudowskiej nieświadomości i w
konsekwencji maska, którą nosi na co
dzień pęka. Butoh
należy zarówno do życia, jak i do śmierci. Jest urzeczywistnieniem dystansu
między istotą ludzką a nieznanym - Ushio Amagatsu.
Aneta Janczak
prace
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz